Kelner kontra Baxter

Kelner kontra Baxter
Coat of arms of the United Kingdom (1837-1952).svg
Sąd Sąd powszechny
Zdecydowany 14 listopada 1866
cytaty (1866) LR 2 CP 174
Członkostwo w sądzie
Sędziowie posiedzą Erle CJ, Willes J, Byles J, Keating J

Kelner v Baxter (1866) LR 2 CP 174 to brytyjska sprawa z zakresu prawa spółek , dotycząca umów poprzedzających rejestrację.

Fakty

Grupa promotorów nowej działalności hotelarskiej zawarła rzekomo w imieniu jeszcze niezarejestrowanej firmy umowę na zakup wina . Gdy firma została zarejestrowana, ratyfikowała umowę. Wino zostało jednak skonsumowane, zanim pieniądze zostały zapłacone, a firma niestety została postawiona w stan likwidacji. Promotorzy, jako agenci, zostali pozwani na podstawie umowy. Argumentowali, że odpowiedzialność wynikająca z umowy przeszła, poprzez ratyfikację, na spółkę i że w związku z tym nie ponosili odpowiedzialności osobistej. Uznano jednak, że skoro spółka nie istniała w momencie zawarcia umowy, byłaby całkowicie niedziałająca, chyba że byłaby wiążąca osobiście dla założycieli, a obcy nie może przez późniejszą ratyfikację zwolnić ich z tej odpowiedzialności.

Z drugiej strony, założyciel może uniknąć odpowiedzialności osobistej, jeśli po założeniu spółki i osoby trzeciej zastąpi pierwotną umowę przedrejestracyjną nową umową na podobnych warunkach. Nowację, jak to się nazywa, można również wywnioskować na podstawie zachowania stron, na przykład w przypadku zmiany warunków pierwotnej umowy.

Promotor może również uniknąć odpowiedzialności osobistej w przypadku umowy, w której podpisuje umowę jedynie w celu potwierdzenia podpisu spółki, ponieważ czyniąc to, nie występuje jako agent ani zleceniodawca. Podpis i dokument umowny będą całkowicie nieważne, ponieważ firma nie istniała (Newborne przeciwko Sensolid (Wielka Brytania) Ltd [1954] 1 QB 45).

Osąd

Erle CJ utrzymywał, że promotorzy byli osobiście odpowiedzialni. Powiedział, co następuje.

Zgadzam się, że gdyby firma Gravesend Royal Alexandra Hotel Company istniała w tym czasie, osoby, które podpisały umowę, podpisałyby ją jako przedstawiciele firmy. Ponieważ jednak w tamtym czasie nie istniała żadna firma, umowa byłaby całkowicie nieskuteczna, gdyby nie została uznana za wiążącą osobiście dla pozwanych. Przypadki przytoczone w toku wywodu w pełni potwierdzają tezę, że w przypadku podpisania umowy przez osobę, która twierdzi, że podpisuje ją „w charakterze agenta”, ale która nie ma w tym czasie zleceniodawcy, a umowa byłaby całkowicie nie obowiązuje, chyba że jest wiążąca dla osoby, która ją podpisała, jest ona nią związana, a obcy nie może przez późniejszą ratyfikację zwolnić go z tej odpowiedzialności. Kiedy firma powstała później, była to zupełnie nowa istota, mająca prawa i obowiązki z tamtego czasu, ale bez praw i obowiązków z powodu wszystkiego, co mogło być zrobione wcześniej. Kiedyś rzeczywiście sądzono, że w imieniu planowanej spółki można zaciągnąć odpowiedzialność, która stanie się dla niej wiążąca, gdy zostanie później utworzona: ale pogląd ten był oczywiście sprzeczny z zasadami, na których opiera się prawo umów. W umowie muszą być dwie strony; a prawa i obowiązki, które tworzy, nie mogą być przenoszone przez jedną z nich na osobę trzecią, która nie była w stanie być nią związana w chwili jej zawarcia. Historia tej firmy sprawia, że ​​ta konstrukcja jest dla mnie doskonale jasna. Bez wątpienia wszystkim stronom wydawało się, że sukces jest pewny, ale powód rozstał się ze swoimi akcjami w przekonaniu pozwanego, że uzgodniona cena powinna zostać zapłacona w oznaczonym dniu. Nie można przypuszczać, by przez chwilę myślał, że wypłata ma być uzależniona od powstania spółki do 28 lutego.

Zobacz też

Notatki